Rozmowa z samą sobą o… szczęściu, dawaniu, braniu i byciu sobą
Ile inspirujących rozmów wywiadów, felietonów, ba nawet książek o byciu sobą i byciu szczęśliwą silną kobietą przeczytałam?
Dziesiątki? Setki? Temat ciągle niezgłębiony, ale zaczynam mieć poczucie, że szukając inspiracji, dostaję inspiracje czyjeś. Nie moje własne. I pomyślałam, że tak naprawdę łatwo jest zgubić swoje potrzeby szukając siebie na oślep. Przecież na dobrą sprawę jestem zwyczajną dziewczyną, ze zwyczajnym tygodniem pracy, zwyczajnymi znajomymi, potrzebami, zmartwieniami. Czy szukanie tej własnej zjawiskowej powerwoman w magazynach, książkach czy na wykładach to dobra droga?
Zwyczajna dziewczyna?
To absolutnie nic złego! Wręcz przeciwnie. Zwykły tydzień to MÓJ zwykły tydzień, moje wyzwania, sukcesy i porażki. Zwykli znajomi to MOI znajomi, do których zawsze mogę zadzwonić, wyżalić się, spotkać, czy po prostu pobyć. I jeśli tak obiektywnie spojrzeć na to „zwyczajne” życie okaże się ono całkiem niezwyczajne. Bo umiem radzić sobie z codziennymi wyzwaniami, bo sama znajduję na nie sposoby, bo spotykam na swojej drodze różnych ludzi i każde takie spotkanie to nowe doświadczenie. Chowam sobie te „nauki” w głowie i korzystam z nich przy różnych okazjach. Bo mam satysfakcję i głośno się cieszę, a kiedy się wkurzam to nie ukrywam tych emocji. I stać mnie na to.
Stać mnie na bycie sobą
Na bycie sobą- szczęśliwą. Tak. Bo okazuje się, że nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić. I kiedy dotarło do mnie, że lubię swoją pracę, ludzi z którymi spędzam większość dnia, lubię swoje mieszkanie, w którym czuje się po prostu wygodnie i spokojnie, i wreszcie lubię mojąrodzinę, a nawet mojego kota, i czuję się z tym wszystkim „na miejscu” to jestem życiową szczęściarą.
A szczęściem warto się dzielić
Szczególnie kiedy przychodzi grudzień i wszystkim w głowach dzwonią świąteczne dzwonki przychodzi taka refleksja, że mam tyle szczęścia w życiu i dobrze by było gdzieś komuś trochę tej radości zostawić. Taka wewnętrzna grudniowa potrzeba. Tak się jakoś dzieje, że w ciągu roku rzadko myśli się o potrzebujących, a przed świętami te potrzeby stają się jakby bardziej widoczne. To skłania do refleksji i zwykle samo się tak dzieje, że organizujemy się w pracy czy ze znajomymi i przygotowujemy świąteczne paczki dla tych, którzy potrzebują choćby drobnej pomocy.
Czy to magia świąt?
Zawsze zastanawiałam się czy ta atmosfera może mieć aż taki wpływ na ludzkie serca, ale sama jestem przykładem na to, że jednak ma.